2014-11-30

I HALOWE ZAWODY W SKOKACH PRZEZ PRZESZKODY

Z opóźnieniem, ale są! I Halowe Zawody w Skokach przez Przeszkody. Zapraszam!


REGULAMIN:
  1. Jedna stajnia może zgłosić maksymalnie 6 koni.
  2. Jeden koń- jedna klasa.
  3. Wpisowe wynosi 400 H od konia.
  4. Pierwszego dnia organizowane będą skoki niskich klas (L, P, N), a drugiego wysokich (C, CC, CS).
  5. Dla uczestników przygotowane zostaną nagrody pieniężne.
  6. Baner jest obowiązkowy!
  7. Konie oceniam po treningach, opisach i technice- co podnosi próg trudności, ale o to chodzi by wybrać najlepsze wierzchowce.
  8. Jeden jeździec- 2 konie!
  9. W danych konia wpisujemy kolejno: płeć (kl./og./wał.)oraz imię.

FORMULARZ:
Imię i nazwisko jeźdźca:
Klasa:
Dane konia:
Boks konia:

Łącznie wpisowych:


Klasy niskie: {L, P, N}
Klasy wysokie: (C, CC, CS)

LISTA UCZESTNIKÓW KLAS NISKICH: STOP
  1. og. *Koliber (L) Juki ?
  2. kl. *Avalanche (L) Elizabeth White
  3. kl. Queenie (L) Hannah Evening
  4. og. Colossus (L) Megan Summers
  5. og. Aftershock (P) Valentine Bonnet
  6. kl. *Stark Tower (P) Kyle Hammerback
  7. og. *Moet II (P) Olivia Stark
  8. og.*Son of Azgard (P) Martina Quesada
  9. og.*Sparrow's Owen (P) Dylan McDonald
  10. kl. Baby Blue (P) Hannah Evening
  11. og. Charlie Hamp (P) Olivier Evening
  12. og. *Alternative Way (P) Trevor Smith
  13. kl. *Quanta Su (P) Juki ?
  14. kl. *Ciccione (N) Kuba ?
LISTA UCZESTNIKÓW KLAS WYSOKICH: STOP
  1. kl. Age of Army (C) Dylan McDonald
  2. og. Capitain Z (C)
  3. kl. *Hellfire (C) Elizabeth White
  4. kl. *Farima (C) Kuba ?
  5. og. Wild Instinct (C) Connor Hollingsworth
  6. kl. Cephee (C) Danielle McClure
  7. og. Selcier's Evere (CC) Martina Quesada
  8. og.*Erasin'Capital (CC) Harrison Rhodes
  9. kl. Ressureccted Rose (CC) Olivier Evening
  10. kl. *Kalavi (CC) Przemek ?
  11. kl. Let's Kill Tonight (CC) Daniel Hussian
  12. kl. Toulouse (CC) Ruby Lee
  13. kl. Diamantina (CC)  Kevin Hunter
  14. og. Heracles (CS) Tom Kraft
  15. og. *De Light Colorado (CS) Przemek
  16. og. Crooked Young (CS) Connor Hollingsworth
  17. kl. Happiness (CS) Elvia Savange
  18. kl. Paranoic Lusse (CS) Troye Mansell
  19. og. Itot du Chateau (CS) Kevin Hunter

2014-11-29

TRENING SKOKOWY *PAN DNIA & *DE SOTE DEERN

-Witam Pana serdecznie.-zwróciłam się do srokatego ogiera podchodząc do jego boksu i wyciągając rękę, by pogłaskać go po pysku. Ogier wydął chrapy i przez chwilę wąchał rękę, po czym cofnął się kilka kroków wgłąb boksu.
Znów przyszło mi trenować wieczorem, praca się dłużyła i wieczór skracał do minimalnych rozmiarów, ale na konia zawsze znalazłabym czas, tak jak dziś.
-Hej Sham- przywitała mnie serdecznie Patrycja.
-O cześć, myślałam, że już wyszłaś.
-Właściwie to już miałam wychodzić. Wsiadasz?
-Na Pana.- widziałam jak przez chwilę coś analizuje.
-No dobra to zostanę jeszcze chwilkę.- uśmiechnęłam się wyprowadzając ogiera na stanowisko.-Tylko sobie zrobię kawę żeby nie zasnąć.
Pan miał mnóstwo zaklejek przy pachwinach, i zupełnie ubłocone nogi. Kiedy już wstawiłam go na stanowisko spojrzał na mnie z jakby chytrym uśmieszkiem. Opadły mi ręce, tyle brudu! A taki nieduży koń. Dosłownie w tym samym momencie weszła Patrycja.
-Jednak się rozmyśliłam.
-Z czego? Nie zostajesz?
-Nie nie nie.- zaprzeczyła głową.-Wsiadam z Tobą!- szybko pobiegła i przyniosła cały osprzęt, a szczotki pożyczyła ode mnie. Przyprowadziła Sote, która była dużo czystsza od mojej kolorowej krowy, dlatego kiedy ja wzięłam się za siodłanie Patrycja skończyła ją czyścić. Pan wdzięczył się do karej, która łypała na niego okiem. Moje szczęście, że Deern na tyle odwróciła jego uwagę, że bez problemu założyłam mu siodło z ochraniaczami, z ogłowiem było trochę gorzej, bo wymachiwał dziobem i zadzierał łeb do góry, ale jakoś się udało. Patrycja takich fanaberii przechodzić nie musiała i wyszło na to, że byłyśmy gotowe w tym samym czasie. Przeszłyśmy na halę, wsiadłyśmy i zaczęłyśmy stępować. Było mroźno, widać było ciepłe powietrze wydychane z końskich chrap. Pan szedł sobie spokojnym krokiem na dłuższej wodzy, przy karej nie miałam odwagi puścić ich zupełnie luźno, bo kto wie co ogierowi wpadnie do głowy. Natomiast Patrycja bujała się w siodle przez bardzo energiczny stęp Deern. Klacz miała dużo żwawsze tempo od nas i zupełnie nie chciało jej się rozgrzewać, najchętniej wzięłaby się od razu za robotę. Po kilku minutach takiego stępowania Patrycja zaczęła kłusować, ja postanowiłam przedłużyć trochę ten początek. Co prawda po zebraniu wodzy i łydce Pan ruszył trochę szybciej i skupił się bardziej na pracy, ale był bardzo zainteresowany biegającą wokół klaczą. W takim wypadku porobiliśmy jeszcze parę zatrzymań i ruszeń, volt i zmian kierunku i również zakłusowaliśmy. Pan wyrwał się do przodu, jakby chciał dogonić karą, ale zrobiłam voltę, zmianę kierunku i do spotkania nie doszło. Obydwie musiałyśmy pilnować, by ogier nie znalazł się zbyt blisko. Także rozgrzewkę prowadziłyśmy na jednym placu, ale na dwóch jego częściach. W kłusie trochę popracowaliśmy nad elastycznością, dzięki przejściom i cavaletti, które wymagało odrobinę dłuższego wykroku. Podczas przejazdów przykładałam do boków Pana łydkę, która aktywizowała do ruchu naprzód. Następnie zagalopowaliśmy, jeździliśmy sobie po placu spokojnym galopem oglądając przeszkody, wykonując volty, skracając wykrok i go wydłużając. Widziałam, że Patrycja przeszła do stępa i tłukła z Deern cofanie, którego klacz bardzo nie lubiła. Położyła po sobie uszy i niepewnie wykonała kilka kroków i stanęła na sygnał dziewczyny, za co została nagrodzona klepaniem. Od razu ruszyły też kłusem i najechały na cavaletti. My przeszliśmy do kłusa, potem trochę postępowaliśmy, potem znów kłus i najechałam na kopertę 90cm, której chyba nikt nie rozebrał po luźnych skokach na Samvaii. Dalej najechaliśmy na stacjonatę i doubla. Pan jak to Pan skakał bardzo fajnie, z zapasem i baskilem, za takie skoki chciałoby się go cały czas przytulać i ściskać. Patrycja również zaczęła skakać. Na drugim końcu placu stała niebiesko-czerwona stacjonata, którą pokonała bez problemu i kierowała się teraz na szereg dwóch okserów o różnej szerokości o odległości na 2 foulee. Sote między przeszkodami w skróconym zrobiłaby spokojnie 3 drobniotkie foulee, ale nie o to chodzi przecież żeby zrobić ich jak najwięcej. Patrycja pojechała mocniej dosiadem wymuszając dłuższą foulee. Obydwa skoki były rewelacyjne. Pan coś parsknął i machnął głową w dół, mało brakowało, a przez moje zapatrzenie w drugi duet wylądowałabym na ziemi. Najechaliśmy na linię stacjonaty i trippla. Na 8 foulee. Pokonaliśmy stacjonatę i przed wyskokiem na trippla Panu coś nie podpasowało. Dałam mu mocniejszą łydkę i usiadłam głębiej w siodle, ale on zaczął uciekać mi na bok zupełnie mnie olewając. Nie dając za wygraną pozamykałam go wszędzie, machnęłam palcatem po łopatce. Pan zrobił stopkę, a potem skoczył. Po chwili zorientowałam się, że podziałała siła bezwładności i właśnie leciałam z konia. Trzymając wodze w ręce upadłam, ale konia nie puściłam. Pan zatrzymał się, trochę nachylił i patrzył jak leżę. Momentalnie przy mnie zjawiła się Patrycja. 
-Boże Sham nic Ci nie jest? Coś boli? Kogoś wołać?
-N...Nie wiem, poczekaj.- przez chwilę chciałam oddać jej Pana, ale mi się odwidziało, jeszcze tego by brakowało, żeby ogier zaczął tu stroszyć piórka. I tak przestał się na mnie gapić, teraz niuchał stojącą kilka metrów dalej Deern, cicho rżąc. Wstałam, pomacałam ręce i nogi, i stwierdziłam, że w paru miejscach na bank bedą siniaki.
-Połamana nie jestem. Ale będę fioletowa jeszcze dzisiaj wieczorem.
-Trochę się przestraszyłam, nie wyglądało to kolorowo...
-Coś go napadło, tripple mu się nie spodobał.- wyjaśniłam wsiadając na mojego oprawcę.
-Bo on to czasem jakiś dziwny jest, nie wiadomo o co mu chodzi.- dodała Patrycja i też wsiadła. Znów stępowaliśmy, Patrycja wróciła do swojego treningu, oddaliła się kłusem i po zagalopowaniu najechała na stacjonatkę i okser. Trochę bolała mnie głowa, Pan szedł jakby nigdy nic, zupełnie nie obchodził go mój stan zdrowia, co trochę mnie wkurzyło jak o tym pomyślałam. Pomyślałam także, że mimo wszystko to tylko koń, i mu wybaczyłam. Zagalopowaliśmy i skoczyliśmy szereg, a potem powtórzyliśmy najazd na linię. Już przed stacjonatą Pan zaczął kombinować, ale tym razem trzymałam go na mocniejszym kontakcie i mocno w łydkach co by mi na boki nie uciekał. Stacjonata poszła całkiem nieźle, a tripple kurde tripple to był skoczony tak przez te wygłupy, że w końcu spadł drąg. Nie wiem czy to szczęście, ale w tym samym momencie na halę wszedł Adrian.
-Ooo jak dobrze, że przyszedłeś, wziąłbyś mi tu poprawił tego trippla.
-Jasne, nie ma sprawy.- my w tym czasie najechaliśmy na okser, z którym Pan poradził sobie fantastycznie. Tylko ten tripple... Po chwili mieliśmy odnowioną linię. Te same procedury, łydki, dosiad, palcat, a nawet głos i tym razem chociaż bez przekonania Pan oddał skok nad przeszkodą. Poklepałam go, a nawet Adrian krzyknął 'Brawo krowa!'. Niech mu bedzie. Poskakalismy jeszcze resztę przeszkód, i z niczym ogier nie walczył tak jak z tą linią. Ponowiłam najazd jeszcze dwa razy, było lepiej, jednak stanowczo mu tam coś nie pasowało. Patrycja natomiast nie miała takich problemów, Sote zrzuciła może trzy drągi podczas całego przejazdu, ale to wszystko przez to naglące tempo, które sama sobie narzucała, a ciężko ją prosić żeby zwolniła. Tak więc mniej lub bardziej miałyśmy zaliczony dzisiejszy trening. Po występowaniu koni wróciłyśmy do stajni i wstawiłyśmy obydwa zbóje do boksu.

2014-11-26

TRENING SKOKOWY SAMVAIA

Wieczorkiem po obchodach 11 listopada (tak obchodzimy go nawet na obczyźnie) stwierdziłam, że jeszcze bym wsiadła. Na coś fajnego, tak żeby coś porobić, ale się nie narobić.
-Samvaia?- zapytał Dean, jakby czytając mi w myślach. Namyślanie się nie trwało długo, razem z Lubym zerwaliśmy się z kanapy i ruszyliśmy do stajni. Na dworze było już zupełnie ciemno, plac oświetlały reflektory, ale po co katować się jazdą na zewnątrz w zimnie skoro ma się do dyspozycji krytą, ciepłą halę. Weszliśmy do stajni, ja od razu przeszłam do socjala żeby się przebrać, a Dean przeszedł na halę zobaczyć czy stoją przeszkody. Kiedy powiesiłam siodło na wieszaku i położyłam szczotki obok stanowiska wszedł Dean z wiadomością, że przeszkody są na swoim miejscu i wystarczy tylko wyregulować ich wysokość. Wzięłam się więc za wyprowadzenie Samvaii i czyszczenie jej. Niestety ostatnimi dniami trochę popadało czego skutkiem była ubłocona Sam. Nie powiem, ręce mi opadły, zawsze pod górkę. Ale dzielnie podjęliśmy się czyszczenia, tu tam siam, kopyta i już było całkiem dobrze. Założyłam jej ochraniacze, siodło skokowe, ogłowie z wytokiem, sięgnęłam po palcat i przeszliśmy na halę. Tam wsiadłam, podciągnęłam popręg i zaczęłyśmy stępować. Na początku powoli, zdawałam sobie sprawę, że podstawą treningu jest dobrze rozstępowany koń, dlatego ten ciągnący stęp trwał dosłownie chwilę i zmobilizowałam Sam do żywszego tempa. Klacz z początku była trochę ospała, jakbym wyrwała ją z popodwieczorkowego odpoczynku.
-Sami, trochę życia!- zawołałam dając jej łydkę i pomagając sobie palcatem. Kobyła odżyła i mogłyśmy zacząć prawdziwą rozgrzewkę. Zakłusowałyśmy, zastosowałam półparadę żeby klacz trochę się zebrała, robiłyśmy volty, przejścia do stępa i stój oraz ruszenia, zmiany kierunku. Przejechałyśmy także parę razy przez rozstawione cavaletti. W tym samym czasie Dean ustawiał przeszkody. Znałam ich rozstawienie, ale rozglądałam się mimowolnie dookoła ustalając sobie plan najazdu na każdą z nich. Samvaia kłusowała lekko i miękko co pozwalało na wysiadywanie chodu.
-Tak to ja mogę jeździć!- stwierdziłam z uśmiechem.
-Haha, nie to co na Sindbadzie!- zażartował Dean.
-Nic do niego nie mam, złote zwierzę...
-Ale jak z niego schodzisz to masz sztywny tyłek?- dokończył.
-Żebyś wiedział...- zwolniłam do stepa. Chwila na złapanie oddechu. Przeszkody miały wysokość do 110 cm, czyli nic trudnego, wręcz przyjemnego. Zagalopowałam, robiłyśmy różniste zwolnienia i przyspeszenia, jakieś volty, podstawowe rzeczy rozgrzewkowe + dużo dużo przejść. W końcu najechałyśmy na stacjonatę, metrówkę, bez żadnych trudności Sam skoczyła ją z ładnym zapasem. Dalej poleciałyśmy na krzyżaka i zwolniłam znów do kłusa, weszłam na mocniejszy kontakt, półparada i zagalopowanie. Teraz wjechałyśmy na okser, Sam trochę przytupała i w efekcie skoczyła z piątej nogi, ale no nic, trzeba poprawić. Tak więc ponownie najechałyśmy na przeszkodę, na kontakcie, przyłożone łydki, zamknieta w ręku i wyszedł ładny skok. Następna była linia stacjonata i double, która wyszła niczego sobie, a potem luźno stojąca stacjonata, przed która Samvaia odrobinę się potknęła, ale na szczęście pozbierała sie tuż przed oddaniem skoku. Zrobiłyśmy voltę powtarzając najazd. Dean przyglądał się nam uważnie, widziałam jak podczas naszego skoku podczas stania macha nogą jakby dawał koniowi łydkę, co wyglądało komicznie. Przeszłam do kłusa, zrobiłyśmy voltę, przejście do stępa, a potem do galopu i od razu wyjeżdżając z zakrętu skierowałyśmy się na szereg, skok wyskok. Weszłyśmy w niego spokojnym galopem, dlatego nie było problemu z tempem i klacz ładnie poradziła sobie z zadaniem. Ponownie najechałyśmy na krzyżaka, na okser, i na stacjonatę, na której zabrakło mocniejszej łydki i drąg spadł. Jednak Dean szybko naprawił szkodę, my w tym czasie skoczyłyśmy jeszcze linię i poprawiłyśmy stacjonatę. Za poprawny przejazd nagrodziłam klacz intensywnym klepaniem po szyi. Po rozstępowaniu zsiadłam i zaprowadziłam klacz do boksu, a sama z Deanem udałam się na socjalową herbatkę.

2014-11-18

TRENING UJEŻDŻENIOWY *FIN WAL

Wtorek, godzina: po 18. Za oknem ciemno, ciemno i zimno. 
'Gdzie się podziały te letnie wieczory, które spędzało się w słońcu przy ochłodzonym piwie?'- myśl o zimnym piwie sprawiła, że przeszły mnie ciarki. Za to gorąca herbata jak najbardziej. I Dean! Jak mogłabym o nim zapomnieć.
Zrobiłam dwie zielone herbaty i przeszłam do salonu, gdzie na kanapie siedział Dean i coś przeglądał na laptopie. 
-Pojeździłabym.- stwierdziłam siedząc obok niego, ale nawet nie odwrócił uwagi od monitora.-Na koniu.- był niewzruszony, na Youtubie leciał właśnie filmik o jakimś samochodzie.-Deaaaan, weź no.
-O jezu kobieto, masz tyle koni, a mnie tu męczysz.
-Poszedłbyś ze mną...-spojrzał na mnie kątem oka i z wyrazu jego twarzy wyczytałam, że raczej nic z tego. Tak więc wzięłam kurtkę z wieszaka i poszłam do stajni. Dobrze, że jest ona tak niedaleko domu, w innym wypadku byłabym narażona na odmrożenie wszystkich palców i nosa. W budynku było ciepło, ktoś mądry zamknął drzwi w porę i listopadowe powietrze nie wleciało do środka. Konie zwróciły na mnie uwagę, podeszłam do paru mordek i pogłaskałam zwierzęta po nosie. W socjalu jak zwykle siedział Damon, przywitał się ze mną i zerknął na zegarek.
-Wsiadamy?
-A jak!- odparłam. Wcisnęłam tyłek w brązowe bryczesy, nogi w oficerki i jak na skrzydłach poleciałam do siodlarni. Na swoją dzisiejszą ofiarę upatrzyłam sobie już wcześniej Fin Wala, który niczego się nie spodziewając szukał owsa w pustym żłobie. Podeszłam do boksu i wyciągnęłam go na stanowisko. Był jakiś pełny energii, nie chciał ustać w miejscu i strasznie się kręcił co znacznie utrudniało zrobienie czegokolwiek koło niego. Ale nie poddając się i z pomocą Damona ogarnęliśmy ogiera i wyprowadziliśmy na halę. Usiadłam miękko, dałam ogierowi długie wodze i w między czasie założyłam jeszcze rękawiczki. Damon wrócił do socjala, ale żeby nie było mi tak smutno samej puścił mi z głośników radiową muzykę. Fin Wal usłyszawszy jakiś dźwięk nastawił uszu. Szedł bardzo energicznie, odstawiłam więc łydki żeby go nie zachęcać do przejścia do kłusa. Następnie zebrałam wodze i wykonałam szereg półparad dzięki którym ogier zrobił się 'okrąglejszy'. Poćwiczyliśmy płynność przejść ze stój i do stępa, trochę cofania, ustępowanie w stępie, jakieś volty i zmiany kierunku na rozgrzewkę.  Kiedy stwierdziłam, że wystarczy nam tego wstępu ruszyliśmy kłusem. Wystarczył delikatny kontakt mojej łydki z jego bokiem, był wręcz elektryczny. W sumie cieszyłam się, że nie utrudnia mi roboty i nie karze się pchać jak ostatni osioł. Poklepałam go po szyi, weszłam na mocniejszy kontakt i kontynuowaliśmy rozgrzewkę w wyższym chodzie. Na początku znów jakieś przejścia, które dziś wychodziły znakomicie, a potem potem zajęliśmy się wyciąganiem i zbieraniem kłusa. Fin prawie wyrzucał z siodła, wysiedzieć wyciągnięty na tym koniu to istny szał, szczególnie podczas rozgrzewki kiedy ogier wdraża się do pracy. Ale nic, nieugięta trzymałam się siedziska. Później na moment przeszliśmy do stępa, by znów zakłusować, porozciągać mięśnie i przygotować się do cięższej pracy. Następnie zagalopowaliśmy na lewo, ogier parsknął, przez chwilę odniosłam wrażenie, że pogubił nogi, więc zwolniłam do kłusa i znów zagalopowaliśmy na łuku. Tym razem było okej. Pojeździłam z nim dużo na voltach, zrobiliśmy zmiany kierunku po przekątnej i przeszliśmy do stępa. W między czasie wszedł Dean i usiadł przy samej barierce na trybunach.
-I co?
-Co co?
-No jej, jak ci z nim idzie?
-Całkiem dobrze, chodzi dzisiaj jakby się prądu nałykał.-Dean zrobił minę, mówiącą mniej więcej tyle, że może i możliwe. Dałam Finowi na chwilę dłuższą wodzę.
-Jak tam twoje samochody laptopowe?
-Nic mi po nich na razie, sprawdzałem różne modele i zastanawiałem się czy może nie zmienić auta, ale nie. To co jest teraz jest w porządku.
-Mówisz o Landku?
-Tak, tak, i do przyczepy się to podepnie, i do miasta pojedzie. Nie wymieniam, ale popatrzeć nie zaszkodzi.
-Co racja to racja. Zawsze możesz też popatrzeć na mnie- powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Zebrałam też wodze i dałam ogierowi łydkę do kłusa. Dean także się zaśmiał rzucając, że właśnie po to tu przyszedł.
Postanowiłam wykonać program ostatnich zawodów, które jechałam z Kill. Wjechałam na voltę, następnie pojechaliśmy po ścianie i zmieniając kierunek po przekątnej wyciągnęliśmy kłus. Szybko zebrałam ogiera na krótkiej ścianie, duża volta i wjazd na długą ścianę na której wykonaliśmy żmudnie trenowane ciągi. Teraz też różowo nie było, Fin złapał nerwa, że karze mu wykonywać jakieś dziwne rzeczy. Spróbowałam jeszcze raz na drugiej ścianie, mocniejsza łydka, konktretne sygnały, było lepiej, bo pod koniec ściany jakby go oświeciło. Trening czyni mistrza tak więc trzecie podejście, które okazało się bardziej owocne. Nie było problemu w wygięciu bocznym, ale ze zrozumieniem sygnału. Teraz wypadało sprawdzić, czy Wal umie element na tyle żeby wykonać go między innymi. Tak więc znów wjechałam na przekątną, wyciągniety kłus, potem zebranie na krótkiej, wjazd na długą i ciąg. I łał! Udało się. Dean krzyknął 'brawo!', a ja poklepałam Gniadego po szyi. Jednak przed nami jeszcze sporo pracy, nie ma co spoczywać na laurach. Także w dalszym toku treningu przećwiczyliśmy także trawersy i rewersy, które poszły już lepiej kiedy Fin przypomniał sobie o co chodzi z ciągami. Przeszliśmy do stępa, wykonaliśmy cofanie, zrobiliśmy voltę i półpiruet, następnie wyjeżdżając na długą ścianę dałam Finowi łydkę do galopu. Szedł zebrany, aktywnie pracował zadem i mielił wędzidło w pysku tak, że piana ciekła mu po nogach.  Zmieniliśmy kierunek, nie zmieniając nogi tym samym przejechaliśmy długą ścianę kontrgalopem, dalej duża volta, wyciągnięty galop na przekątnej. Fin trochę chciał się rozpędzić, ale przytrzymałam go odrobinę i mocniej usiadłam w siodle. Zmieniając kierunek zrobiliśmy lotną, znów volta i przejście do kłusa, w którym ponownie wykonaliśmy ciąg i oba 'wersy'. Obydwoje się trochę zgrzaliśmy, przeszłam do stępa. Zatrzymanie, cofnięcie, ruszenie i koniec. Puściłam wodze i wyklepałam ogiera i wymiziałam po całej szyi. Byłam bardzo zadowolona, bo udało nam się powtórzyć parę ważnych rzeczy i przy okazji dobrze się bawić. Uwielbiam taką pracę.

2014-11-14

WYNIKI LICYTACJI + OFERTA #010

Tak więc 4 z 6 koni znalazło nowych właścicieli, a szkoda, bo zarówno Kaillou jak i Hermany mają potencjał i mogłyby uszczęśliwić którąś z was. Nie rozwijając się nadto oświadczam iż:

SELCIERS EVERE- Martina Quesada Rosewood Ranch     25 000 H
PANICZ DWORU- Paula Revenwood WSKS Winter Mist     18 000 H
LAUROR GRAY DANCER- Hannah Evening Malinowe Wzgórze     18 000 H
ASIRRA ASMA- Miśka Ross WHK Lider     17 000 H

Hermany S, Kaillou, ale także Ursulla są na sprzedaż, chętnych proszę o składanie formularzy ze sprzedażą. Cena klaczy jest do ustalenia i w razie czego wysyłajcie wiadomości na maila lub piszcie na stajennym chatboxie. Istotne jest także dla mnie odebranie koni, dlatego w najbliższym czasie prosiłabym o wstawienie nowych nabytków, jak i zgłoszenie się po nie jak najszybciej (najlepiej już dziś)!

A teraz oferta :

Dla: Paula Revenwood | WSKS Winter Mist
Po: Lannister 2006 DRP
Od: Uzuri 2002 DRP

Imię potomka: og. Baratheon
Rasa: DRP
Predyspozycje: dresaż P-N

2014-11-06

LICYTACJA KONI

Przyszedł czas na licytację. Jestem z siebie zadowolona, bo dzięki utworzonemu kalendarzowi dotrzymuję teraz wyznaczonych terminów. Koni jest 6, to bardzo fajne wierzchowce, po świetnych rodzicach, utalentowane, z przyszłością. Także zachęcam. Licytacja skończy się dokładnie za tydzień w piątek o godzinie 20:00.

REGULAMIN LICYTACJI:
  • Przebijamy minimum o 1 000 H
  • Wklejamy obowiązkowo BANER
  • Jedna osoba może licytować wszystkie konie
  • Najpierw obowiązuje formularz początkowy, potem formularz przebijam
  • Formularze początkowe zostawiamy pod tym postem, formularze przebijam - TUTAJ

FORMULARZ POCZĄTKOWY
Imię i Nazwisko:
Stadnina:
Kontakt: (mail)
Imię konia:


001: KLACZ KAILLOU (*KILL HIM x *FIN WAL) HOL
        Cena początkowa: 20 000 H
Ilość zdjęć: 12
Dyscyplina: skoki CS, GP

002: OGIER SELCIERS EVERE (*STRADIVARIOUS x *HOWEVER) KWPN
        Cena początkowa: 25 000 H
Ilość zdjęć: 13
Dyscyplina: skoki C, CC

003: OGIER PANICZ DWORU (*PAN DNIA x SAMVAIA) SP
        Cena początkowa: 18 000 H
Ilość zdjęć: 14
Dyscyplina: dresaż C, wystawy

004: KLACZ HERMANY S(HERIDAN S x *EMERALD PRINCESS) SP
        Cena początkowa: 15 000 H
Dyscyplina: dresaż P
Ilość zdjęć: 11

005: OGIER LAUROR GRAY DANCER (LANNISTER x AURORA) DRP
        Cena początkowa: 18 000 H
Dyscyplina: dresaż P, N, wystawy
Ilość zdjęć: 15

006: KLACZ ASIRRA ASMA (*AUDIENCE x BALQIS ASMA) OO
        Cena początkowa: 17 000 H
Dyscyplina: wyścigi
Ilość zdjęć: 7

LICYTACJA KONI- FORMULARZE

W TYM MIEJSCU SKŁADAMY FORMULARZE 'PRZEBIJAM'!
DOTYCZY TO WSZYSTKICH KONI BIORĄCYCH UDZIAŁ W LICYTACJI!

FORMULARZ PRZEBIJAM:
Imię i Nazwisko:
Imię Konia:
Cena:

001: KLACZ KAILLOU (*KILL HIM x *FIN WAL) HOL
002: OGIER SELCIERS EVERE (*STRADIVARIOUS x *HOWEVER) KWPN
003: OGIER PANICZ DWORU (*PAN DNIA x SAMVAIA) SP
004: KLACZ HERMANY S(HERIDAN S x *EMERALD PRINCESS) SP
005: OGIER LAUROR GRAY DANCER (LANNISTER x AURORA) DRP
006: KLACZ ASIRRA ASMA (*AUDIENCE x BALQIS ASMA) OO

2014-11-05

OFERTA # 009

Dla: Elvia Savange | WHK Homestead
Po: *Sir I'am 2002 hol
Od: *De Sote Deern 2007 hol

Imię potomka: og. Casual Affair
Rasa: koń holsztyński
Predyspozycje: skoki kl. C


2014-11-01

LONŻA Z SPECTRUM | TRENING DRESAŻOWY QUISS Z

Od rana było dosyć nieprzyjemnie. Na myśl przywoływałam sobie wczorajszy słoneczny dzień. Ostatnie podrygi słońca tej jesieni. Od 8 siedziałam w klinice i korciło mnie by odwołać 2 pacjentów, przełożyć na następny tydzień i wrócić wcześniej do domu, do koca i ciepłych kapci. Ale nie. Dorośli ludzie tak nie robią- pomyślałam i wzięłam się za robotę. W sumie i tak wychodziłam dziś stosunkowo wcześnie, bo o 16 stałam już przed samochodem szukając kluczyków w torebce. Zawsze to samo. Nie padał deszcz, to były raczej maksymalnie rozpylone w powietrzu cząsteczki wody, które osiadały na wszystkim zaczynając od moich włosów, płaszczu i chodniku. Droga do domu dłużyła się niemiłosiernie, jakiś rolnik wyjechał ciągnikiem i chyba wybrał się na wycieczkę krajoznawczą, bo jego prędkość była (boże) oszałamiająca. W końcu zmęczona uprzykrzającym mi życie dniem stanęłam przed drzwiami domu, przekręciłam klucz, rozebrałam się w holu i od razu wcisnęłam na nogi kapcie frote, które dostałam od Kaitlin po Hubertusie. Dean wracał później, miał jeszcze podjechać po pasze, także w domu byłam sama. Wyjrzałam przez okno w kuchni, na podjeździe pod stajnią stały dwa samochody- Patrycji i Davida, któreś na pewno jeździło. Zakręciłam się wokół lodówki, zrobiłam ciepłą, różaną herbatę i usiadłam przy telewizorze owinięta polarowym kocem. Akurat leciał jakiś film typu zabili go i uciekł. Zanim się zorientowałam- zasnęłam, najwyraźniej tak bardzo wciągnęła mnie fabuła tego filmu. Obudziło mnie dopiero pukanie do drzwi. Do domu weszła Patrycja zobaczyć co ze mną, czy żyje, że do tej pory nie pojawiłam się w stajni.
-Hej ho! Zastałam kogoś w tej chawirze?
-Jestem w salonie- odparłam zaspanym głosem.
-Spałaś?- zapytała Patrycja rozbawiona.
-Noo, trochę mnie zmogło.
-A idziesz do stajni?- usiadłam, zrobiłam łyk zimnej herbaty co przyprawiło mnie o dreszcze i odstawiłam kubek na stolik.
-Idę, tylko poczekaj chwilę to się ogarnę jakoś- niechętnie wyszłam z rozgrzanego koca i udałam się do łazienki w między czasie wspominając Patrycji o tym, że mogłaby zrobić mi herbatę. Kiedy wróciłam na stole w kuchni czekały dwa kubki zalane wrzątkiem, Patrycja przeglądała jakąś gazetę.
-Same bzdury w tej gazecie- stwierdziła odkładając ją na róg stołu i słodząc sobie herbatę dwoma łyżeczkami cukru.
-Jak to w brukowcach...
Po wysączeniu napoju ubrałam się i wyszłyśmy. W pogodzie nic się nie zmieniło, takie dni pomagały docenić obecność krytej hali.
-Jeździłaś coś?- spytałam mimowolnie.
-Przyjechałam trochę przed 14, bo też pracowałam rano, coś tam porobiłam i wzięłam Samvaię na maneż- otworzyłam drzwi stajni i bezszelestnie weszłam do środka. Panowała idealna cisza, parę koni zwróciło na nas uwagę a Sir radośnie zarżał.
-I jak ona na tym czworoboku?
-Kurcze, dobrze, chodziła zdecydowanie lepiej niż ostatnio, ale jeszcze mamy trochę pracy. Czasem zupełnie się spina...- przeszłyśmy do socjala. Na stajni przy boksach siedziały dwie stajenne, które przywitały mnie radosnym 'Dzieńdobry'.
-David wsiadł na coś...- tak jak myślałam.
-Na Quissa- dopowiedziałam szybko zauważając pusty boks ogiera trochę wcześniej.
Zmieniłam buty ze zwykłych przejściówek jesienno-zimowych na sztyblety, ale postanowiłam zostać w dresie, dziś postanowiłam nie wsiadać. Chyba nie miałam na to siły. Z siodlarni wyciągnęłam ogłowie Spectrum, odpięłam wodze, czaprak, owijki, pas do lonżowania, bat i parę wypinaczy. Zabrałam to wszystko ze sobą i zaniosłam na stanowisko. Patrycja w tym czasie przyniosła szczotki i wyprowadziła Siwą. Klacz była chyba równie zaspana co ja. Słyszałam jak człapie koło Patrycji i stuka podkowami o kostkę. Całe szczęście, że nie była bardzo brudna, szybko się z nią uwinęłyśmy i przeszłyśmy na halę. Dean rzeczywiście trenował z Quissem. Przywitał nas uniesieniem dłoni, przeszłyśmy spokojnie za maneż gdzie było akurat tyle miejsca by spokojnie wylonżować Spectrum. Quiss był już po rozgrzewce, ćwiczyli wyciągnięte kłusy i pasaże na które mogłabym patrzeć godzinami w wykonaniu tego konia. Ja wpięłam lonżę, Patrycja usiadła na trybunach, David zmienił kierunek i wykonywał wyjątkowo lekki pasaż. Puściłam Spectrum po kole, lekko machając batem i zachęcając w ten sposób do aktywniejszego ruchu, bo jej ruchy przypominały żółwie tempo. Trochę się ocknęła, pomachała głową starając się przekazać mi, że nie lubi wypinaczy- doskonale to wiedziałam. Stępowała, z minuty na minutę zaczęła akceptować swoje położenie, zmieniła ustawienie głowy, chód był przekraczający. Po około 10 minutach rozgrzewki na prawą i lewą stronę cmoknęłam, delikatnie ruszyłam lonżą i machnęłam batem w powietrzu do kłusa. Zareagowała od razu, byłam mile zaskoczona, że tak ładnie od razu opuściła głowę i zaczęła angażować zad. Brawa. Chociaż nie powiem, że nie machnęła sobie łbem i nie parsknęła z oburzeniem parę razy. Pohulałyśmy w ten sposób na obydwie strony i zagalopowanie. Na początku położyła po sobie uszy, chciała zadrzeć głowę, co uniemożliwiły wypinacze i przyspieszyć. Uspokoiłam ją głosem, dzięki czemu zwolniła do równego rytmu. Po kilku okrążeniach opuściła w końcu głowę, żuła wędzidło i radośnie machała ogonem. Skupiłam się na Siwej, ale kiedy w między czasie dałam jej chwilę na stępowanie zerkałam na poczytania Quissa. Teraz galopowali po volcie, następnie wjechali na przekątną, aby wyciągnąć chód, a następnie po okrążeniu i wjechaniu na środek placu wykonali piruet. Następnie przeszli do stępa. Ja natomiast przepięłam lonżę na drugą stronę, przegoniłam kobyłę parę okrążeń jeszcze w kłusie i galopie co by nie była krzywa i gdy spodobał mi się końcowy efekt, w którym otrzymałam rozluźnionego konia, słuchającego poleceń, żującego wędzidło, z pracującym zadem i galopem 'pod górkę' stwierdziłam, że wystarczy. Występowałam ją i wróciłyśmy do stajni. David również zaczął stępować, gdy wychodziłyśmy i w socjalu pojawił się około 15 minut po nas. W tym samym czasie pojawił się Dean, który zaprosił wszystkich na wino, które kupił w sklepie będąc na zakupach. No i jak mu tu odmówić.