2014-11-18

TRENING UJEŻDŻENIOWY *FIN WAL

Wtorek, godzina: po 18. Za oknem ciemno, ciemno i zimno. 
'Gdzie się podziały te letnie wieczory, które spędzało się w słońcu przy ochłodzonym piwie?'- myśl o zimnym piwie sprawiła, że przeszły mnie ciarki. Za to gorąca herbata jak najbardziej. I Dean! Jak mogłabym o nim zapomnieć.
Zrobiłam dwie zielone herbaty i przeszłam do salonu, gdzie na kanapie siedział Dean i coś przeglądał na laptopie. 
-Pojeździłabym.- stwierdziłam siedząc obok niego, ale nawet nie odwrócił uwagi od monitora.-Na koniu.- był niewzruszony, na Youtubie leciał właśnie filmik o jakimś samochodzie.-Deaaaan, weź no.
-O jezu kobieto, masz tyle koni, a mnie tu męczysz.
-Poszedłbyś ze mną...-spojrzał na mnie kątem oka i z wyrazu jego twarzy wyczytałam, że raczej nic z tego. Tak więc wzięłam kurtkę z wieszaka i poszłam do stajni. Dobrze, że jest ona tak niedaleko domu, w innym wypadku byłabym narażona na odmrożenie wszystkich palców i nosa. W budynku było ciepło, ktoś mądry zamknął drzwi w porę i listopadowe powietrze nie wleciało do środka. Konie zwróciły na mnie uwagę, podeszłam do paru mordek i pogłaskałam zwierzęta po nosie. W socjalu jak zwykle siedział Damon, przywitał się ze mną i zerknął na zegarek.
-Wsiadamy?
-A jak!- odparłam. Wcisnęłam tyłek w brązowe bryczesy, nogi w oficerki i jak na skrzydłach poleciałam do siodlarni. Na swoją dzisiejszą ofiarę upatrzyłam sobie już wcześniej Fin Wala, który niczego się nie spodziewając szukał owsa w pustym żłobie. Podeszłam do boksu i wyciągnęłam go na stanowisko. Był jakiś pełny energii, nie chciał ustać w miejscu i strasznie się kręcił co znacznie utrudniało zrobienie czegokolwiek koło niego. Ale nie poddając się i z pomocą Damona ogarnęliśmy ogiera i wyprowadziliśmy na halę. Usiadłam miękko, dałam ogierowi długie wodze i w między czasie założyłam jeszcze rękawiczki. Damon wrócił do socjala, ale żeby nie było mi tak smutno samej puścił mi z głośników radiową muzykę. Fin Wal usłyszawszy jakiś dźwięk nastawił uszu. Szedł bardzo energicznie, odstawiłam więc łydki żeby go nie zachęcać do przejścia do kłusa. Następnie zebrałam wodze i wykonałam szereg półparad dzięki którym ogier zrobił się 'okrąglejszy'. Poćwiczyliśmy płynność przejść ze stój i do stępa, trochę cofania, ustępowanie w stępie, jakieś volty i zmiany kierunku na rozgrzewkę.  Kiedy stwierdziłam, że wystarczy nam tego wstępu ruszyliśmy kłusem. Wystarczył delikatny kontakt mojej łydki z jego bokiem, był wręcz elektryczny. W sumie cieszyłam się, że nie utrudnia mi roboty i nie karze się pchać jak ostatni osioł. Poklepałam go po szyi, weszłam na mocniejszy kontakt i kontynuowaliśmy rozgrzewkę w wyższym chodzie. Na początku znów jakieś przejścia, które dziś wychodziły znakomicie, a potem potem zajęliśmy się wyciąganiem i zbieraniem kłusa. Fin prawie wyrzucał z siodła, wysiedzieć wyciągnięty na tym koniu to istny szał, szczególnie podczas rozgrzewki kiedy ogier wdraża się do pracy. Ale nic, nieugięta trzymałam się siedziska. Później na moment przeszliśmy do stępa, by znów zakłusować, porozciągać mięśnie i przygotować się do cięższej pracy. Następnie zagalopowaliśmy na lewo, ogier parsknął, przez chwilę odniosłam wrażenie, że pogubił nogi, więc zwolniłam do kłusa i znów zagalopowaliśmy na łuku. Tym razem było okej. Pojeździłam z nim dużo na voltach, zrobiliśmy zmiany kierunku po przekątnej i przeszliśmy do stępa. W między czasie wszedł Dean i usiadł przy samej barierce na trybunach.
-I co?
-Co co?
-No jej, jak ci z nim idzie?
-Całkiem dobrze, chodzi dzisiaj jakby się prądu nałykał.-Dean zrobił minę, mówiącą mniej więcej tyle, że może i możliwe. Dałam Finowi na chwilę dłuższą wodzę.
-Jak tam twoje samochody laptopowe?
-Nic mi po nich na razie, sprawdzałem różne modele i zastanawiałem się czy może nie zmienić auta, ale nie. To co jest teraz jest w porządku.
-Mówisz o Landku?
-Tak, tak, i do przyczepy się to podepnie, i do miasta pojedzie. Nie wymieniam, ale popatrzeć nie zaszkodzi.
-Co racja to racja. Zawsze możesz też popatrzeć na mnie- powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Zebrałam też wodze i dałam ogierowi łydkę do kłusa. Dean także się zaśmiał rzucając, że właśnie po to tu przyszedł.
Postanowiłam wykonać program ostatnich zawodów, które jechałam z Kill. Wjechałam na voltę, następnie pojechaliśmy po ścianie i zmieniając kierunek po przekątnej wyciągnęliśmy kłus. Szybko zebrałam ogiera na krótkiej ścianie, duża volta i wjazd na długą ścianę na której wykonaliśmy żmudnie trenowane ciągi. Teraz też różowo nie było, Fin złapał nerwa, że karze mu wykonywać jakieś dziwne rzeczy. Spróbowałam jeszcze raz na drugiej ścianie, mocniejsza łydka, konktretne sygnały, było lepiej, bo pod koniec ściany jakby go oświeciło. Trening czyni mistrza tak więc trzecie podejście, które okazało się bardziej owocne. Nie było problemu w wygięciu bocznym, ale ze zrozumieniem sygnału. Teraz wypadało sprawdzić, czy Wal umie element na tyle żeby wykonać go między innymi. Tak więc znów wjechałam na przekątną, wyciągniety kłus, potem zebranie na krótkiej, wjazd na długą i ciąg. I łał! Udało się. Dean krzyknął 'brawo!', a ja poklepałam Gniadego po szyi. Jednak przed nami jeszcze sporo pracy, nie ma co spoczywać na laurach. Także w dalszym toku treningu przećwiczyliśmy także trawersy i rewersy, które poszły już lepiej kiedy Fin przypomniał sobie o co chodzi z ciągami. Przeszliśmy do stępa, wykonaliśmy cofanie, zrobiliśmy voltę i półpiruet, następnie wyjeżdżając na długą ścianę dałam Finowi łydkę do galopu. Szedł zebrany, aktywnie pracował zadem i mielił wędzidło w pysku tak, że piana ciekła mu po nogach.  Zmieniliśmy kierunek, nie zmieniając nogi tym samym przejechaliśmy długą ścianę kontrgalopem, dalej duża volta, wyciągnięty galop na przekątnej. Fin trochę chciał się rozpędzić, ale przytrzymałam go odrobinę i mocniej usiadłam w siodle. Zmieniając kierunek zrobiliśmy lotną, znów volta i przejście do kłusa, w którym ponownie wykonaliśmy ciąg i oba 'wersy'. Obydwoje się trochę zgrzaliśmy, przeszłam do stępa. Zatrzymanie, cofnięcie, ruszenie i koniec. Puściłam wodze i wyklepałam ogiera i wymiziałam po całej szyi. Byłam bardzo zadowolona, bo udało nam się powtórzyć parę ważnych rzeczy i przy okazji dobrze się bawić. Uwielbiam taką pracę.

3 komentarze:

  1. Sprzedaż pierwszych potomków po koniach z Homestead!
    Serdecznie zapraszam! ^^
    http://whk-homestead.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. http://summer-berry-stable.blogspot.com/2014/11/listopadowa-licytacja-koni.html
    Licytacja potomków! Zapraszam ;)
    x. Boksi

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też, dziękuję za zrozumienie :)

    OdpowiedzUsuń