2014-05-14

TRENING SKOKOWY *AUTOMATIC

Świeciło majowe słońce. Ostatnio wszyscy mieliśmy dużo na głowie. Rozpoczynający się letni sezon w Bernaux, przyjechali kupcy nasienia z Niemiec i Holandii, oczywiście treningi i praca. Nie wiadomo w co ręce włożyć. Takie refleksje naszły mnie podczas podwyższania przeszkód na parkurze. Ale przyszedł wymarzony wolny piątek i razem Shamvari udaliśmy się do stajni. Sham nie wsiadała, ostatnie zawody poruszyły uszkodzone kolano i moja luba chodziła w ortezie. Mimo to razem wyciągnęliśmy Gniadego z boksu i wyczyściliśmy go. Automatic przy Sham to zupełnie inny koń, stał w miarę grzecznie, kiedy czyściłem mu kopyta i sczesywałem sklejki. Dał się też pokornie osiodłać, gdy dziewczyna smyrała go po nosie. Wyszliśmy na dziedziniec, podsadziłem ją by wsiadła i razem przeszliśmy na parkur, pomogłem jej zsiąść, a sam dosiadłem ogiera. Podwyższone przeze mnie przeszkody mogły mieć teraz około 150 cm, czyli coś dla mnie i Automatica.
Zacząłem go stępować, z początku stęp po ścianach, potem volty, zmiany kierunku, zatrzymania i ruszenia. Potem kłus, cavaletti, ogier nie wyrywał szedł miarowym, ale energicznym kłusem, wysoko podnosił nogi uważając na położone wyżej, bo na krzyżakach drągi. Wjechaliśmy na dużą voltę, gdzie mocniej go zebrałem, podstawił zad i żuł wędzidło. Kiedy byliśmy gotowi zagalopowałem, powyginałem go na obydwie strony i przeszliśmy do stępa. Później znów kłus i zagalopowanie. Najechaliśmy spokojnie na stacjonatę, skoczył ją bez zawahania od razu będąc gotowym na kolejny sygnał. Skierowałem go na szeroki okser, tutaj mocno się wybił i również oddał bezbłędny skok. Przy najeździe na kolejną przeszkodę jaką był dość szeroki i wysoki trippl dałem mu mocniejszą łydkę, aby przyspieszył, dalej był mur i znów stacjonata z ciasnego zakrętu. Tutaj mocno go skróciłem, uważając żeby nie zrobić mu dziury w brzuchu od łydki. Ale i ze stacjonatą sobie poradził. Wjechaliśmy w szereg trzech przeszkód, stacjonata i dwa oksery, wszystko na odległość jednego foulee. Nie było łatwo, weszliśmy w miarę spokojnie- w miarę, bo dynamika tego konia nie pozwala na inne stwierdzenie. Stacjonata poszła gładko, pierwszy okser też, natomiast drugi był podparty mocną łydką i dosiadem, w innym razie nie wiem gdzie byśmy wylądowali. Zrobiłem dużą voltę, najechałem stacjonatę, i znów w szereg. Pilnowałem go żeby nie uciekał na boki, żeby nie przyspieszył i nie zwolnił, a swoją energię przekierował na styl i potęgę skoku. Hop, hop, hop i wyszło świetnie. Dalej najechaliśmy na stacjonatę z plandeką, którą Automatic połknął z dużym zapasem. Szeroki najazd na pijany okser i przekłusowałem go chwilę, przeszliśmy do stępa. 'Niezły z Ciebie kowboj'- zawołała Sham z trybun. 'Umiesz jeszcze jakieś sztuczki?'. 'A jak! Pewnie, że umiem. Teraz przyszedł czas na popisowy numer!'. Automatic szedł szybkim stępem, opuścił głowę, żuł wędzidło. Wszedłem na mocniejszy kontakt i zagalopowałem ze stępa na co Sham wesoło zawyła. Żeby nie cackać się z byle czym ruszyliśmy na nietykaną wcześniej linię. Stacjonata i double, odległość między nimi na 7 foulee, to nie był dla nas żaden problem. Dalej najechaliśmy na mur i pijany okser, bezbłędnie. Samotnie stojąca stacjonata, nielubiany szereg (znów pilnowałem ogiera żeby po drodze nic nie wykombinował), okser, jeszcze raz linia i na zakończenie, jako wisienka na torcie przeskoczyliśmy z dużym zapasem trippla. 'Jestem z was bardzo zadowolona'- powiedziała Sham, kiedy wjechałem rytmicznym kłusem na voltę koło trybun. 'Brawo Aut!'- ogier potrząsnął łbem i parsknął. Występowałem go i razem z Sham wróciliśmy do stajni i wyrzuciliśmy go na wybieg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz